Nowe kwiatki św. Franciszka #4
„Zdrowaś Maryjo, łaski pełna, Pan z Tobą…” – głos brata Sylwestra monotonnie brzmiał wśród murów Porcjunkuli. Bracia odpowiadali. Po prawdzie niektórzy lekko drzemali, dlatego wkroczenie Jana zwanego Kapelusznikiem spowodowało niemałe zamieszanie.
– Straszne wieści! – Jan nie przejmował się zupełnie tym, że w kapliczce trwała właśnie modlitwa. Miał coś do zakomunikowania – Przyszła! Ona przyszła!
– Co za ona? Kobieta za klauzurą? – poirytował się Idzi – Pewnie z Perugii… – dodał. Wszyscy wiedzieli, że Idzi nie znosi mieszkańców Perugii.
– Nie kobieta, dżuma! Przyszła zaraza! Są chorzy w Asyżu… Straszne wieści… – uzupełnił Kapelusznik.
– No to trzeba ruszyć na pomoc zarażonym. Zaczniemy znowu się nimi opiekować, jak kiedyś to robiliśmy z Franciszkiem. – powiedział brat Bernard z Quintavalle, który dobrze pamiętał czasy, kiedy było tylko dwóch braci mniejszych, Franciszek i on.
– Niestety! Ta dżuma to jakiś nowy diabelski wynalazek. – próbował opanować braci Piotr z Cattani, pod nieobecność Franciszka pierwszy między braćmi. – Tak łacno przeskakuje z człowieka na człowieka, że więcej szkody, niż pożytku przyniosła by wszystkim ta posługa. Zarazilibyśmy wszystkich mieszkańców Asyżu i Bóg wie jeszcze kogo. Nie możemy wyjść.
– To źle. Jesteśmy zamknięci. Ta dżuma to z pewnością jakiś diabelski wynalazek. A my nic nie możemy zrobić. – wtrącił trzy grosze Rufin.
– Diabelski, czy nie diabelski, nie nasza to rzecz. – odparł spokojnie Sylwester – a zrobić możemy bardzo dużo. Narzekałeś Rufinie, że brakuje ci czasu na modlitwę, że nawał obowiązków zewnętrznych nie pozwala ci skupić się na tym, co wewnętrzne. Teraz będziesz miał okazję. – Odwrócił się w stronę ołtarza i spokojnie kontynuował: – Święta Maryjo, Matko Boża, módl się za nami grzesznymi, teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.
