W sobotę 15 kwietnia w Bazylice Matki Bożej Anielskiej w Kalwarii Zebrzydowskiej pożegnaliśmy śp. o. Edwarda Pawula OFM – pedagoga młodzieży licealnej i zakonnej oraz misjonarza w dawnym Zairze (obecnie: Demokratyczna Republika Konga).
W ostatnim pożegnaniu uczestniczyli licznie zebrani zakonnicy i kapłani oraz przyjaciele i rodzina, na czele z bratem bliźniakiem Zmarłego – ks. Antonim Pawulem. Mszy św. pogrzebowej przewodniczył Prowincjał, o. Teofil Czarniak. Kazanie wygłosił Moderator Ewangelizacji Misyjnej, o. Jarosław Kania. Kaznodzieja zaznaczył, że chociaż zwykle postrzegamy śmierć jako odejście, stratę, to w pojęciu ucznia Chrystusa powinna ona być inaczej odczytywana: Śmierć to dla osoby wierzącej zmiana adresu zamieszkania. Dziś prosimy miłosiernego Boga, aby nowym adresem o. Edwarda było niebo, gdyż tam, od początku czasów, w kartotekach niebiańskich zostało zapisane jego imię. (…) Jego ołtarzem stało się łóżko. Od jakiegoś czasu widziałem, że cierpienie i ogromny ból odmalowywały się na jego obliczu. W rozmowie wybrzmiewało jego bogate doświadczenie życiowe, zgromadzone w Polsce, we Francji i w Zairze. Jego cierpienie potęgowało się, kiedy coraz słabiej słyszał. Był wykwintnym obserwatorem otaczającej nas rzeczywistości, którą potrafił analizować, trafnie ocenić i rzeczowo o niej mówić. Był też człowiekiem bardzo oczytanym. Jak nikt inny znał się na historii, geografii, językach: francuskim, łacinie i suahili. Zdradzał nieugiętą chęć do pracy, ale też był świadomy swoich problemów zdrowotnych. Dzisiaj myślę, że wyczuwał zbliżający się kres swojego życia, że był świadomy, iż dobiegało końca jego czuwanie na tej ziemi.Stajemy więc dzisiaj w zadumie, by choć przez chwilę jeszcze przedłużyć wspomnienie jego życia, życia nader bogatego i oszlifowanego miłością i cierpieniem jak Boży diament, którego pięknem wielu się syciło. Stajemy w zadumie wdzięczności za ogrom dobra, jakie dokonało się przez jego posługę jako człowieka, zakonnika, kapłana, pedagoga i wychowawcy. Stajemy wreszcie w zadumie nad jego postawą wiernego sługi, czuwającego dniem i nocą i oczekującego swego Pana aż przyjdzie. (…)Ojcze Edwardzie! Wiemy, że się kiedyś spotkamy. Wiemy, że prędzej czy później ta śmierć musiała nadejść. Wiemy, że jeśli Bóg Cię zabrał, to dlatego, że tam Ci będzie lepiej. Wiemy też, że trzeba nam modlić się za Ciebie, co by dobry Pan oczyścił duszę z tego co jeszcze brudne. To wszystko wiemy, ale po ludzku jest nam strasznie żal, żal, bo odszedł od nas pasterz dobry, mądry i Boży. Na zakończenie Mszy św. słowa pożegnania wygłosił brat śp. o. Edwarda – ks. Antoni: Całe moje życie było związane z Tobą. Przyszliśmy razem na ten świat. Ale widzę, że wyprzedziłeś mnie w wielu sprawach. Najpierw opuściłeś mnie, przerwałeś naukę w liceum i wybrałeś zakon. (…) Ten, który powołał nas do życia i do kapłaństwa, wybrał dla Ciebie najpiękniejszy czas na odejście z tego świata – najważniejsze dni w roku liturgicznym, czyli Oktawę Wielkanocy. Spotkała Cię wielka łaska i ja za to Bogu dziękuję. (…) O. Edward kilkakrotnie mi mówił: „ja, gdybym miał na nowo wybrać drogę, to jeszcze raz wybrałbym kapłaństwo w Zakonie św. Franciszka”. Z tego miejsca, na którym był szczęśliwy, przeszedł do jeszcze szczęśliwszego miejsca – mocno w to wierzę. Żyj w pokoju, ale równocześnie pamiętaj o nas wszystkich! Na koniec głos zabrał bratanek o. Edwarda: W imieniu rodziny chciałem Ci podziękować za dobro, którym nas obdarzałeś, a przede wszystkim za Twoją obecność. Mimo życia w zakonie nigdy nie zapomniałeś o swojej małej Ojczyźnie, o Giedlarowej. Tam najczęściej spędzałeś swoje wakacje. To, co nas dotyczyło, było dla Ciebie ważne. Dziękujemy za to, że byliśmy dla Ciebie ważni! (…) Trumna z ciałem śp. o. Edwarda spoczęła w grobowcu zakonnym pod Kaplicą św. Anny. Wieczny odpoczynek racz mu dać, Panie!