Scroll Top
A co, jeśli…?

[vc_row type=”in_container” full_screen_row_position=”middle” column_margin=”default” column_direction=”default” column_direction_tablet=”default” column_direction_phone=”default” scene_position=”center” translate_x=”0″ text_color=”dark” text_align=”left” row_border_radius=”none” row_border_radius_applies=”bg” overflow=”visible” overlay_strength=”0.3″ gradient_direction=”left_to_right” shape_divider_position=”bottom” bg_image_animation=”none” no_padding=”true” bg_type=”” dima_canvas_style=”” dima_z_index=”0″ delay=”” animate_item=”” delay_duration=”” delay_offset=”” border_color=””][vc_column column_padding=”no-extra-padding” column_padding_tablet=”inherit” column_padding_phone=”inherit” column_padding_position=”all” translate_x=”0″ column_element_spacing=”default” background_color_opacity=”1″ background_hover_color_opacity=”1″ column_shadow=”none” column_border_radius=”none” column_link_target=”_self” column_position=”default” gradient_direction=”left_to_right” overlay_strength=”0.3″ width=”1/1″ tablet_width_inherit=”default” tablet_text_alignment=”default” phone_text_alignment=”default” animation_type=”default” bg_image_animation=”none” border_type=”simple” column_border_width=”none” column_border_style=”solid” bg_type=”” dima_canvas_style=”” min_height=”” dima_z_index=”0″ delay_duration=”” delay_offset=””][vc_column_text]

Droga bez pytań?

Bardzo ważne jest, żeby odnaleźć w życiu drogę, której można się trzymać, której można być wiernym. W kontekście wiary w Boga jest to droga, z której nie można schodzić – nie powinno się. Należy trwać na niej, nie schodzić na kompromisy, być radykalnym. Mówił o tym Jezus: „Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. A co nadto jest, od Złego pochodzi.” (Mt 5, 37).

W tej perspektywie, o ile powinniśmy trzymać się raz podjętej decyzji, o tyle musimy cały czas stawiać sobie pytania dotyczące naszej „drogi w drodze”. Postrzeganie naszej wiary, co zrozumiałe, zmienia się. Abyśmy mogli rozwijać się w tej materii musimy poddawać w wątpliwość nasze dotychczasowe działania. Powinniśmy zdawać sobie sprawę z tego, że bardzo łatwo może przychodzić nam okłamywanie samych siebie, a co za tym idzie, optyka naszej wiary może okazać się błędną. Stąd zasadnym byłoby postawienie sobie pytania: a co, jeśli moja wiara nie jest taka, jak myślę, że jest?

W odniesieniu do siebie i Boga

Jedną z przestrzeni przeżywania wiary jest nasza pobożność. Zewnętrzne praktyki, które odzwierciedlają to, co dzieje się w naszym wnętrzu. Jednak i tutaj istnieją pewne niebezpieczeństwa. Modlitwy, które mają pomagać nam w rozwoju duchowym, które powinny wyznaczać nam pewien cel i kierunek, niejednokrotnie stają się jałowe, suche, męczące, pozbawione życia. Dlaczego tak się dzieje, że to co poleca nam Kościół, coś co ma nam pomóc duchowo, kiedy zaczynamy to praktykować, z biegiem czasu zdaje się być niepasujące do nas, do rzeczywistości, zdaje się być bez sensu?

Człowiek, który ma potencjał do działania na wielką skalę, ma również potencjał do oszukiwania siebie na wielką skalę. Być może to, co wydaje mu się być wielkim heroizmem, a mianowicie niezliczone praktyki religijne, w rzeczywistości są pójściem na łatwiznę. Wielkie postanowienia modlitewne mogą być okazją do sprowadzenia Boga do swojego poziomu.

Człowiek zamienia kolejność. Zamiast próby wspinania się po kolejnych szczeblach rozwoju duchowego pomija on pewne etapy, które wymagają czasu i odwagi konfrontacji ze sobą. Sięga wtedy po sposoby, na które nie jest gotowy. Jednak z jego perspektywy wszystko może być w jak najlepszym porządku. Nie zauważa faktu, iż to nie on dochodzi do poziomu modlitwy, ale sprowadza tę modlitwę do swojego. Nic więc dziwnego, że tego typu praktyki okazują się być dla niego nietrafione, niewłaściwe i nużące, jeśli sięga on po pewną syntezę, bez znajomości całego zagadnienia.

Właściwym więc będzie zadanie sobie pytania: a co, jeśli moja pobożność to próba wygodnego pominięcia istotnych etapów w moim rozwoju? Co, jeśli moja pobożność to iluzja właściwej drogi w kierunku Boga? Zwykła próba „odhaczenia” obowiązku, zagadania Boga, ucieczki od trudu zmiany siebie?

W odniesieniu do drugiego człowieka

Wiara nie może stać się prywatną sprawą człowieka. Jeśli było by prywatną sprawą, chrześcijaństwo zatrzymałoby się na etapie małej grupki wyznawców, żyjących w bańce swoich poglądów. Musi on wychodzić do świata i się z nim konfrontować. Nie po to, a na pewno nie w pierwszej kolejności, żeby z niego czerpać i od niego się uczyć, ale po to, aby głosić mu Ewangelię. Potrzeba przy tym ogromnej odwagi, ponieważ wtedy wychodzimy ze sfery książek i teorii do realnej możliwości bycia odrzuconym, niechcianym, właśnie ze względu na Chrystusa.

Obserwując trendy wzrostu lub spadku wiary wśród społeczeństwa, nie tylko polskiego, nie sposób nie zauważyć, iż laicyzacja się pogłębia. Osób głęboko wierzących jest coraz mniej, również w samym Kościele. On sam zdaje się wracać do tych małych grup wiernych, którzy z trudem zapełniają przykościelną salkę katechetyczną. Swoją drogą… może właśnie potrzebny jest taki odsiew?!

Ponownie możemy zadać sobie pytanie: dlaczego tak się dzieje? Naturalnym odruchem byłoby wskazanie na pozornie atrakcyjne, zachodnie ideologie, które zatruwają umysły ludzi młodych i starszych. Agresywnie narzucany sposób myślenia, wykluczający Boga lub subtelne i stopniowe wypieranie Go z przestrzeni publicznej i z życia codziennego. Istnieje pokusa, aby skoncentrować się właśnie na tym, że to zewnętrzny wróg jest odpowiedzialny za taki stan rzeczy. Jednak czy to nie jest kolejna okazja do oszukania samego siebie? Czy nie jest wygodnym powiedzieć, że sytuacja spadku wiary jest wynikiem panoszących się lewicowych ideologii? Czy nie jest to zrzucanie z siebie odpowiedzialności, za to, że w rzeczywistości to my nie potrafimy dotrzeć do drugiego człowieka z Dobrą Nowiną? Że to, co mamy do zaoferowania, to wskazanie zła, a nie pokazanie dobra?

Diagnozujemy przyczyny zdarzeń, tłumaczymy dlaczego jest źle. I podobnie jak w poprzednim przykładzie, wydaje nam się, że wszystko jest w porządku. A może w rzeczywistości unikamy konfrontacji ze sobą, ze swoją niewiedzą, nieznajomością Boga. Spychamy z siebie odpowiedzialność za brak wychowania, wytłumaczenia i przekazania wiary drugiemu człowiekowi, na coś lub kogoś innego?

Trudne pytanie

Zdaję sobie sprawę, z tego, że dwa powyższe przykłady nie wyczerpują tematu. Oba zagadnienia są dobrą okazją do długiej dyskusji. Natomiast w mojej opinii to, na co warto zwrócić uwagę, to jest nasz sposób patrzenia na wiarę. Doprecyzowując – warto zaakcentować, abyśmy nie bali się zadawać sobie pytania: „a co, jeśli oszukuję sam siebie?” Dzięki temu, przy pomocy łaski Boga, będziemy mogli zrobić krok naprzód. A to już będzie korzyścią zarówno dla nas, jak i dla innych. Pytanie to jest aktualne przez cały rok. Może jednak Wielki Post jest dobrym czasem na to, aby zadać je sobie po raz pierwszy.[/vc_column_text][image_with_animation image_url=”14702″ image_size=”full” animation_type=”entrance” animation=”Fade In” hover_animation=”none” alignment=”” border_radius=”none” box_shadow=”none” image_loading=”default” max_width=”100%” max_width_mobile=”default”][/vc_column][/vc_row]

Polecamy