W południe 15 października 2025 r. w Sanktuarium św. Antoniego w Zakopanem pożegnaliśmy zmarłego w minioną niedzielę o. Władysława Czarniaka OFM.
Mszy św. pogrzebowej przewodniczył nasz Prowincjał, o. Egidiusz Włodarczyk. W koncelebrze ok. 50 kapłanów – współbraci oraz księży diecezjalnych. W uroczystości pogrzebowej uczestniczyli licznie zebrani parafianie z Sidziny wraz z proboszczem, ks. Józefem Litwą, siostry zakonne, rodzina i przyjaciele, przedstawiciele władz miasta, na czele z burmistrzem Łukaszem Filipowiczem oraz delegacja powiatu tatrzańskiego.
Zgromadzonych powitał Kustosz sanktuarium, o. Antoni Kluska, który powiedział:
Zgromadził nas dzisiaj śp. o. Władysław, który w niedzielę późnym wieczorem, po ciężkiej chorobie, odszedł do Pana w zakopiańskim szpitalu. Przez ostatnie lata w naszej zakopiańskiej wspólnocie opiekował się różami różańcowymi, prowadził Franciszkański Zakon Świeckich w Nowym Targu i w Zakopanem.
Kazanie wygłosił rocznikowy kolega Zmarłego – o. Antoni Prosowicz z Leżajska, który zarysował życiorys zmarłego:
Z o. Władysławem spotkałem się po raz pierwszy w Kalwarii Zebrzydowskiej 9 września 1967 r., kiedy rozpoczynaliśmy naukę w Niższym Seminarium Duchownym. Kalwaria Zebrzydowska nie była dla niego nieznanym miejscem. Przybywał tam ze swoimi rodzicami jako pielgrzym od najmłodszych lat. Toteż nietrudno mu było odczytać przed obrazem Matki Bożej swoje powołanie do zakonu.
Nakreślił następnie jego wzrost w zakonnym i kapłańskim powołaniu, wskazując, że jego Golgotą stała się konfrontacja z chorobą. Wyraził przy tym swoje głębokie przekonanie, bazujące na częstych rozmowach ze śp. o. Władysławem, że swoje problemy zdrowotne zawsze polecał Matce Bożej Kalwaryjskiej.
Dziękujmy Bogu, że dał nam takiego Współbrata, za to, co zrobił dla nas – zakończył kaznodzieja.
Na koniec Eucharystii Definitor i Sekretarz Prowincji, o. Hadrian Kamas odczytał list kondolencyjny od Generała Zakonu Braci Mniejszych. O. Massimo Fusarelli zauważył w nim m.in.:
Miałem łaskę osobiście poznać br. Władysława podczas sześciu lat, w których pełnił on cenną posługę w naszej kurii jako dyrektor Archiwum generalnego oraz Biblioteki. W jego osobie mogłem dostrzec nie tylko fachowość i oddanie pracy, ale przede wszystkim jego głębokie wartości ludzkie i religijne. W tym czasie bólu duchowo łączę się z Tobą i wszystkimi współbraćmi prowincji, powierzając brata Władysława nieskończonemu miłosierdziu Ojca.
Na koniec głos zabrał o. Egidiusz, który podkreślił zażyłość Zmarłego z Biblią:
Chciałbym śp. o. Władysławowi za taki jego szczególny, charakterystyczny rys, a tym rysem było umiłowanie Słowa Bożego. Wierzę głęboko, że to umiłowanie i ta zażyłość z Biblią wynikały nie tylko z posłuszeństwa przełożonym, nie tylko z wykształcenia, które zdobył, ale z potrzeby jego serca. Z każdym rokiem swojego życia z tą niezwykłą księgą coraz bardziej się zrastał.
Nawiązując do książki Romana Brandstaettera „Krąg biblijny” zwrócił uwagę na to, że prawdziwie żywe Pismo Święte to takie, które nosi ślady czytania, notatek, podkreśleń, znaków zapytania i wykrzykników, świadczących o przenikaniu w tekst i spoufaleniu się z nim.
Nie widziałem nigdy egzemplarza Pisma Świętego należącego do o. Władysława. Mogę się tylko domyślać, że pewnie jako Biblia należąca do biblisty jest egzemplarzem mocno zniszczonym, mocno zużytym. Ale nawet jeżeli w tej księdze nie ma tego, o czym pisze Brandstaetter, tych zapisków, tych znaków zapytania, wykrzykników. Wierzę, że o. Władysław miał w swoim sercu, w swojej głowie taki niewidzialny dla ludzkiego oka egzemplarz Biblii, w którym zaznaczał swoje reakcje na słowo Boga w nim zawarte. Z pewnością były tam takie fragmenty, przy których postawił znak zapytania, nie potrafiąc ich do końca pojąć. Niektóre miejsca zakreślił pewnie w ostatnich miesiącach i tygodniach swojego życia. Może były to słowa Jezusa, które stały się Jego słowami: „Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode mnie ten kielich. Jednak nie moja wola, lecz twoja niech się stanie”.
Trumna z ciałem śp. o. Władysława spoczęła w zakonnym grobowcu na cmentarzu przy ul. Nowotarskiej.