Dnia 17 września 2025 r., w święto Stygmatów św. Franciszka z Asyżu, podczas Mszy św. w samo południe, w leżajskiej bazylice czterech braci kończących nowicjat złożyło swoje pierwsze śluby zakonne.
W homilii o. Egidiusz przywołał wydarzenie sprzed ponad 800 lat, które w tym dniu celebrujemy – stygmatyzację św. Franciszka na górze La Vernie. Zwrócił się do 4 braci składających swoje pierwsze śluby z dwoma refleksjami. Pierwsza refleksja dotyczy charakteru ślubów, które mimo iż z nazwy są „czasowe”, to muszą być traktowane jako coś definitywnego i trwałego.
To prawda, że są to śluby czasowe, że składacie je tylko na rok, na próbę – można by powiedzieć. Ale nie patrzcie na nie jako coś na wpół serio. Życia zakonnego nie liczy się przecież od ślubów wieczystych, ale od pierwszych ślubów. Choć składa się je tylko na rok, ma wam towarzyszyć intencja wytrwania w nich aż do śmierci. To prawda, że te śluby wygasną po roku, jeśli ich nie odnowicie. Ale przecież nie możecie zapomnieć, że Chrystus nikogo nie powoływał na rok i nikogo nie wzywał do pójścia za sobą na próbę. Ci, którzy odpowiadali na Jego wezwanie, szli za Nim na całego, na przepadłe. Choć potykali się o własne nogi i rozbijali sobie nosy o własną słabość, bo na takie zaproszenie i na taką miłość nie da się odpowiedzieć w połowie, w jednej trzeciej, na rok, na miesiąc, na dzień. Albo się na nią odpowiada, albo nie.
Następnie o. Egidiusz nawiązał do wizji, którą miał św. Franciszek na La Vernie w czasie stygmatyzacji – ukazał mu się Chrystus jednocześnie cierpiący i uwielbiony.
Z jednej strony cierpienie, bo przecież była to postać Chrystusa Ukrzyżowanego. Z drugiej strony chwała, bo Ukrzyżowany miał wygląd Serafina, przedstawiciela najwyższego chóru anielskiego – chóru, który stoi najbliżej Boga. I to jest obraz naszego życia, drogi, na którą dzisiaj nieśmiało wchodzicie. Ktoś mądrze powiedział, że ta franciszkowa wizja Chrystusa, jednocześnie zmartwychwstałego, uwielbionego, ale także ukrzyżowanego, ma nam przypominać, że nasza droga nigdy nie jest tylko śmiercią i tylko zmartwychwstaniem. Ona jest nierozerwalnym splotem śmierci i życia, bólu i chwały. To jest życie każdego człowieka. To jest życie brata mniejszego. I tego musicie być dzisiaj w pełni świadomi, chociaż jesteście jeszcze bardzo młodzi i wiele doświadczeń przed wami. Na drodze, na którą wchodzicie, będzie obecny ból i śmierć (…)
Nie skupiajcie się więc, drodzy bracia, na liczeniu zwycięstw i upadków. To pierwsze doprowadzi was do pychy, drugie do rozpaczy. Skupcie się na walce, którą trzeba toczyć. Ona jest istotna, nawet jeżeli zakończy się upadkiem. Nie zdziwcie się, kiedy przyjdą chwile, które wycisną łzy – łzy bezradności, łzy samotności, łzy upokorzenia. One też są potrzebne. Papież Franciszek napisał, że niekiedy łzy stają się okularami, dzięki którym można zobaczyć Jezusa.
Na koniec homilii Prowincjał zachęcił braci do całkowitego oddania się Bogu, aby otrzymać od Niego wszystko i doświadczyć radości życia w bliskości Boga już na ziemi.
Na koniec Eucharystii swoją wdzięczność za formację braci i współpracę między prowincjami wyraził o. Benedykt Świderski. Natomiast za cały rok formacji i troskę duchową licznym braciom, a przede wszystkim magistrowi, o. Rufinowi Kycowi, słowa wdzięczności wypowiedział br. Maksymilian Olszewski.